KAZANIE POD TYTUŁEM UCZYNKI ZWROTNE
(21 czerwca 2015 roku)
Wiola dorabia sobie jako kelnerka w pubie- restauracji. Ma na utrzymaniu dwójkę dzieci, które sama wychowuje. Wspiera finansowo trzecie, dorosłe. Pieniądze są więc potrzebne. Ale nie tylko dla nich tu pracuje. „Ta praca przynosi mi ogromną satysfakcję. Wiele w życiu wycierpiałam, a tutaj ludzie odwzajemniają z nawiązką moją życzliwość. To, że się do nich uśmiecham, że poświęcam im swoją uwagę, że miło ich obsługuję, spotyka się z serdeczną wdzięcznością- nie tylko w formie napiwków. Większość stałych klientów przychodzi tutaj dla mnie. To miłe. Serce, które okazuję wraca do mnie w dwójnasób”.
„A właśnie za wszystkich umarł Chrystus po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał”- słyszeliśmy dziś w drugim czytaniu z Listu Pawła do Koryntian. Życie dla Jezusa, to życie dla miłości, dla innych. Oto chrześcijańska wizja człowieka, która w takim postępowaniu widzi dla niego spełnienie i szczęście. Przekonanie, że najpełniej odnajdujemy siebie, rozdając innym swoje siły, swój czas, pieniądze, uwagę. Oczywiście to kwestia wiary, bo opcji do wyboru jest więcej- nasz rozum i nasza wolność!
Wybierając miłość, chcemy dziś poszukać konkretnych wskazań do jej realizacji na najbliższy tydzień.
TRUD DIALOGU
W pierwszym z dzisiejszych czytań słyszeliśmy fragment rozmowy Hioba z Bogiem. Ten prawy człowiek doświadczył wielu nieszczęść. Spiera się z Bogiem o ich przyczynę. Kłóci się nawet. Przedstawia swoje racje, ale jest też otwarty na argumenty Najwyższego. Trudny to dialog, bo „myśli Pana nie są myślami naszymi”. W końcu jednak dochodzą do konsensusu.
Dialog to ważny element miłości. On ją buduje i umacnia. On ją oczyszcza. Uwalnia od zgrzytów i napięć. Czasem wydaje się niemożliwy, bezsensowny. Miłość wzywa nas, byśmy zbyt szybko nie składali broni. Byśmy nie składali jej nigdy?
Jestem człowiekiem dialogu? Czy pamiętam konkretne sytuacje, w których broniłem swoich racji- bo przecież mam własne przekonania- ale pod siłą argumentów przeciwnych, innych, zmieniłem zdanie? Czy przyznałem kiedyś rację myślącym inaczej? Czy dałem się im kiedykolwiek przekonać? A może moja szczytna wierność swoim własnym poglądom, to nic innego jak tylko zwyczajna kałmukowatość, he?
SZCZODRA OFIARNOŚĆ
Mówiliśmy niedawno o tym, że Jezus tak dalece angażował się w swoją działalność, że z tej przyczyny zaniedbywał nawet posiłek i sen. Jego bliscy bali się, że z tego powodu zwariuje, wiec próbowali odwieść Go od owego „szaleństwa”. Dziś widzimy w Ewangelii, jak Mistrz łodzią przeprawia się z uczniami przez jezioro. Zrywa się burza. Potężna. Wicher szaleje. Woda przelewa się przez burty. Pan jednak nie słyszy tego wszystkiego- śpi jak zabity na wezgłowiu. Jak bardzo musiał być zmęczony, skoro takie hałasy Go nie obudziły…Jak bardzo musiał być wycieńczony dawaniem siebie- swego czasu, swej energii.
PRZYJAZNA KPINA
Być może dostrzeżenie jej w dzisiejszej Ewangelii będzie nadinterpretacją, bo przecież fragment wielce poważny, ale jednak ona się tam chyba gdzieś przebija- zobaczmy! Burza się piekli. Woda wlewa się do łodzi. Uczniowie Jezusa, którzy rzemiosło żeglarskie znali raczej nie najgorzej, mają świadomość, że krucho z nimi. Są przerażeni. Budzą Mistrza i ośmielają się czynić Mu wyrzuty- „nic Cię to nie obchodzi, że toniemy?”. Zwykle „bali się Go pytać”, nie mieli śmiałości zwracać się wprost z różnymi sprawami, a tutaj są na Niego wyraźnie i mocno zdenerwowani, czemu gniewnie dają wyraz. Jak bardzo musieli się bać. Mieli powód. Pan jednak nie okazuje zrozumienia dla ich strachu. Czyż Jego słowa- „czemu jesteście tacy strachliwi?” nie są swoistą kpiną z nich i tej sytuacji? Przyjaznym szyderstwem, które być może pomogło im złapać dystans wobec paraliżujących emocji (?).
We wtorek malowaliśmy z Chłopakami barierki na parkingu przykościelnym w Czerńczycach. Rozmowy, żarty, kpiny- jak to między kumplami. Wspomniałem o tym, że w tym roku będę miał kłopot z urlopem, bo ksiądz z sąsiedztwa, który miał mnie w lipcu zastępować został przeniesiony do Wrocławia. Będę mógł w związku z tym wyrywać się tylko w tygodniu, a na niedziele będę musiał wracać. „Leszek (nasz Lider muzyczny) proboszcza zastąpi – on zna przebieg liturgii, więc bez kłopotu sobie poradzi. Jak się przebierze, to niektórzy nawet się nie zorientują, że to nie ksiądz”- rzucił wesoło Edziu. „Do momentu jak nie zacznie śpiewać, bo wtedy wszyscy szybko odkryją, że to nie Wojtek…he he!”- zakpił ktoś celnie i dowcipnie. Porechotaliśmy rubasznie. Przyjazna kpina zacieśnia więzi. Jest potrzebna.
Budowanie zdrowego dystansu do siebie, wobec innych, wobec rzeczywistości, to element miłości, który może mieć istotne znaczenie- śmiem twierdzić, że jest niedoceniany!
xwojtix
|